sobota, 22 sierpnia 2009

dzień 14.

Nie ma to jak niemieckie disco!!!!!! whoooo!! Jedziemy sobie z wesołym niemiecki panem kierowcą TiRa, który mówi 2 słowa po polsku, 3 po hiszpańsku i 4 po angielsku, a resztę po swojemu niemieckiemu... jest już po 21, a my jeszcze spory kawałek od Barcelony... Kurcze, jednak Walencja nie jest tak blisko Barcelony jak to na mapie wygląda :P

Ok. 11 poszłyśmy sobie do IVAM - czyli do muzeum sztuki nowoczesnej w Walencji - polecam!! Ale wcześniej zjadłyśmy śniadanko pod drzewkiem - jak zwykle bagietka z serkiem i pomidorem :)

śniadanko

Wracając zaszłyśmy na wieżę widokową i to w sumie wszystko co widziałyśmy... bo dużo nam dojście zabrało...

park i boisko w wyschniętym korycie rzeki

A pan wesoły kierowca niemiecki, wysadził nas na jakiejś stacji benzynowej o 22. i to wcale nie było w centrum Barcelony... szłyśmy i szłyśmy sobie autostradą, aż doszłyśmy do dworca pociągowego i autobusowego na skraju miasta. Ostatni autobus odjechał 3 sekundy wcześniej, a do ostatniego pociągu została minutka (szczęściary) i do tego pani konduktor nie kazała nam kupować biletu :D

Umówiłyśmy się smsowo z kuzynką Romy, aby nas odebrała ze stacji metra. Wbiłyśmy się do niej na noc, bo dziewczyna u której miałyśmy spać... o 23 napisała nam smsa, że bardzo nas przeprasza, ale myślała, że przyjedziemy dopiero w niedzielę, a do tego czasu nie ma jej w domu... także śpimy u Martyny! jutro zwiedzanko i plażowanko!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz