niedziela, 9 sierpnia 2009

dzień 5.

Po nocnych rozmowach z Ricardo, co bardzo sługo trwało, wstałyśmy... wcześnie... popołudniu :P ok 14 wyszłyśmy z domu i pojechałyśmy do Sintry, małego malowniczego miasteczka na zachód od Lizbony. Tam w pierwszej kolejności chciałyśmy zwiedzić zamek na wzgórzu, no zaczęłyśmy się tam wdrapywać...
i tak końca nie było widać... a jak już doszłyśmy, okazało się, ze wstęp kosztuje, tyle, ile my nie chcemy wydać :P a poza tym z zamku pozostał już tylko mur obronny więc do podziwiania były tylko widoki i ruiny, a poza tym momentalnie zeszło coś w rodzaju mgły i nic nie było widać.
Poszłyśmy więc do pałacu i ogrodu, no i nawet poświęciłyśmy na to kilka euro!! ale watro było, ogród był bardzo ładny, do tego były labirynty w ciemności, po których poruszałyśmy się za pomocą światła z komórki :D a samo muzeum... miało bardzo ciekawą architekturę. No i tak zleciało do 20.00, więc stwierdziłyśmy, że wracamy do Lizbony.




Na miejscu poszłyśmy jeszcze zobaczyć zamek nocą, ale niestety nie można było wejść do środka, więc tylko wdrapałyśmy się na mur obronny i popodziwiałyśmy trochę nocne widoki na Lizbonę :)
Po drodze na zamek, minęłyśmy toaletę publiczną bezpłatną!! Ale niestety tylko dla mężczyzn... :D

o 0.00 Ricardo nas odebrała ze stacji metra i znowu z nim gadałyśmy do jakiejś 4 nad ranem... Na jutro wstępny plan jest Evora i Tavira - z noclegiem w namiocie na plaży!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz