Tibidabo
Następnie same pojechałyśmy na Montjuic, do centrum olimpijskiego i ogólnie pospacerować sobie i zjeść nasz obiad (melona) :)
Później port i La Ramblas. Pochodziłyśmy sobie po ślicznych uliczkach i nawet Katedrę Santa Maria del Mar (z książki "katedra w Barcelonie" zobaczyłyśmy i o dziwo była otwarta i nie trzeba było za wstęp płacić!
Katedra Santa Maria del Mar
Po drodze zahaczyłyśmy w sumie przypadkiem o muzeum Picassa. Przypadkiem, ponieważ sądziłyśmy, że będzie zamknięte ze względu na święto, ale było otwarte, co bardzo ucieszyło Romę... i mnie też :)
Po parku umówiłyśmy się z Martynką i jej znajomymi na fiestę w mieście!
fiesta
Pokręciłyśmy się po różnych koncertach i nagle... przypomniało się nam, że Roma nie widziała pokazu fontann - więc biegiem na Plaza Espana, ale niestety wsiadłyśmy w metro które jechało w przeciwnym kierunku i zanim się przesiadłyśmy i dojechałyśmy do celu... Po pokazie zostało tylko wspomnienie i tłumy idące w stronę metra... :( Ale jest pretekst aby wrócić do Barcelony :D
Po pokazie zrobiłyśmy sobie znowu przejażdżkę metrem... no i się jakoś późno zrobiło więc stwierdziłyśmy, że do Martyny już nie wracamy, bo zanim ją znajdziemy to już będzie po fieście.
Po pokazie zrobiłyśmy sobie znowu przejażdżkę metrem... no i się jakoś późno zrobiło więc stwierdziłyśmy, że do Martyny już nie wracamy, bo zanim ją znajdziemy to już będzie po fieście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz