sobota, 29 sierpnia 2009

Świat jest minimały!

Budzę się rano z... z zimna o 9.20 - jest całe 13 stopni w Hiszpanii, w sierpniu! o! Taka z tej Galicji Hiszpania, jak z koziej pupy trąbka :P

Do tego wczoraj cały dzień padało, a dziś panowie porządkowi myją ulice, bo wiecie, brudno, przecież padało, nie?? !!

Lecę powalczyć do ORE (biuro wymiany zagranicznej), żeby mnie na kurs językowy przyjęli, bez problemów, bo robią to jak jest learning agreement podpisany, a ja przecież dopiero go zrobiła, więc podpis to tam tylko mój będzie :D

Siedzę sobie właśnie pod Katedrą - jest pięknie - pogoda cudowna i nawet się ciepło zrobiło! Internet szybki - i już legalnie od miasta brany :D
Uzupełniam bloga i maile piszę.

Wcześniej wszystko co chciałam załatwiłam. Dokumenty potrzebne dostałam, a podpisy potrzebne pod LA (learning agreement) dopiero w przyszłym tygodniu, bo teraz to wszyscy są na urlopie :) Jutro tylko na kurs językowy pójdę się zapisać i gotowe!! Jestem studentką USC (Universidad de Santiago de Compostela)

ehhh jak tu pięknie - chyba czas na obiad :)

Wróciłam do domku, męczę się z moim ultraszybkim internetem pożyczanym i dostaje smsa. Sms od chłopaków z I LO co to ich spotkałam w Granadzie z pytaniem czy ich przygarnę. No jasne! Prasowanie więc przekładam na później - z ciężkim sercem, bo to przecież takie wspaniałe zajęcie :P

Przyjechali. Takie brudaski głodne i spragnione wyspać się w ciepłym mieszkaniu. Biedaki nie ogarnęli się tak jak ja z Romą i żyli na większym spontanie!! (a ja myślałam, że to my wszystko na dziko robiłyśmy - ale nie!!)

Chłopcy wydali wszystkie swoje zapasy w ciągu pierwszych dwóch tygodni, a później to Michał zarabiał grając na skrzypcach. Więc w zależności od hojności przechodniów albo jedli albo nie! wow!!
Poza tym tylko raz skorzystali z couch surfingu, tak to spali pod namiotem, a czasem nawet na nim - tzn. jak im się nie chciało go rozkładać :D
Jak słuchałam ich historii to nie wierzyłam!!!

Poza tym Michał przyszedł do mnie z nogą w gipsie - o kulach. (już mu się gips znudził - więc go zdjął :P) Za to Piotrek musiał przez ostatnie 5 dni nosić 2 plecory :D

Przegadaliśmy chyba do 4, swoją drogą ciekawych rzeczy się o swojej rodzinece dowiedziałam, bo oczywiście świat jest mały a Bydgoszcz - czasem mam wrażenie, że się nigdzie przed nikim nie ukryję :P

Tak więc na koniec powtórzę - JA NIE WIERZĘ - w to co mi sie przytrafi !!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz