wtorek, 18 sierpnia 2009

dzień 12.

Żeby nie było, że się nie kąpałam! oto dowód! i nawet z chęcią bym dłużej się popluskałam, ale musiałyśmy się zbierać! Nie ma to jak kąpiel z rana w morzu, ciepłym morzu! A nie to co zimny ocean i wietrzne Galicyjskie plaże!!


No i taki widok z okna domu... Mogłabym mieć - o ile myłby to dom a nie namiot, jak teraz!! Ale na chwilę obecną - w ogóle nie narzekam!!!

widok z namiotu...

Tym razem nie czekałyśmy wieków, aby ktoś nas podwiózł! Wszystko poszło sprawnie i szybko, wręcz bardzo sprawnie. Nasz ostatni podwoziciel jechał do Madrytu, ale zjechał trochę z drogi i podwiózł nas pod samą informację turystyczną :D a poza tym zaproponował mi oprowadzenie po Madrycie, jak już tam dotrę :)

Oczywiście - to Hiszpania, więc musiałyśmy trochę poczekać na koniec siesty i otwarcie informacji. W tym czasie zjadłyśmy nasz obiad - czyli melona :D

Roma była w siódmym niebie, ponieważ akurat w pobliskim muzeum trafiłyśmy na wystawę sławnego rzeźbiarza Rodin, co więcej była za darmo :D

Po wystawie udałyśmy się do naszego gospodarza, okazał się on przesympatycznym meksykaninem, który to na dziś wieczór zaplanował sobie kolację z... polką!!!!!! Więc jako, że polka, to nas też przygarneli :P

Roma z Martą - obierają krewetki

Marta jest dopiero co po studiach w Toruniu (znowu się okazuje, że świat jest mały, ponieważ zna dobrą koleżankę Romy!), była w Kartaginie na wymianie 2 lata temu, a teraz przyjechała na 3 letni projekt do pracy w laboratorium.

z Pako przyrządzającym krewetki

Na kolację przygotowaliśmy sałatkę, jako przystawkę melona w szynce "jamon serrano" - pycha! oraz krewetki z ryżem. Roma na początku mówiła nie krewetkom, a teraz: "hmmm zjadłabym krewetki :)". Do tego przez cały wieczór - nikt nie wie jak i kiedy poszły 4 butelki wina na 4 osoby!! Wieczór był bardzo udany, rozmowom nie było końca, a jak już koniec nastąpił (Marta musiała wreszcie pójść do domu bo zaczyna pracę o 10 rano, to...

Pako zaczął nas uczyć tańczyć salsę - ponieważ jest instruktorem.
Roma była zachwycona, ale ja - sceptycznie do tego podeszłam, bo wiem jakie mam wspaniałe poczucie rytmu i wolałam nie niszczyć magii tego wieczoru... ale podobno nie jest tak źle ze mną jak myślałam :D to miłe!!

2 komentarze:

  1. Madziulku moj jeden! Wreszcie dotarlam do biezacej notki! :) Uff, czytalam od kilku dni. Nie dlatego, ze tak ciezko, tylko dlatego, ze teoretycznie nie mam czasu... :)
    Podziwiam Cie! Ja bym nie miala odwagi wsiadac do obcych samochodow i spac u obcych ludzi! Ale widac, oplaca sie, bo przezywasz kolejna przygode swojego zycia! Zycze Wam, zebyscie wciaz sie swietnie bawily przez ostatnie dni wycieczki objazdowej. Pozdrow Rome i jak juz bedziesz z powrotem i uruchomisz Skype to daj znac!
    Calusy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że nie zanudziłam na śmierć :) i wklejam już kolejne dni.. ale zbliżam się do końca... :(

    OdpowiedzUsuń