To niewiarygodne - ale się spiekłam normalnie jak raczek - tzn nie jestem czerwona - ale jest mega różnica między przodem a tyłem... Opaliłam się w połowie września w Galicji - nie do wia ryy!!!!!
Położyłam się o 6 coś tam, wstałam ok 8.30, ale... jak to w Santaigo i z moimi niewyczerpanymi pokładami energii - super wypoczęta i chętna do kolejnego cudownego dnia!
Wzięłam prysznic, zrobiłam sobie i Hanulce śniadanko, i drugie śniadanko na plażę i o 9.45 ruszyłyśmy. O 10.10 9 erasmusów kupowała bileciki do La Coruni.
Podróż minęła na małych drzemkach i rozmowach... a później tylko spacer na plażę i... i odpoczywalismy sobie cały piękny dzień! Wreszcie się człowiek czuje jak w Hiszpanii, a nie jak w Galicjii! Ciepełko od 2 tygodni dopieuje - wakacje życia trwają.
Ja naprawdę chciałabym jak najwięcej Wam wszytskiego opisać, ale jest tak wspaniale, że się nie da!
Poza tym, że miejsce jest jakieś magiczne ( i to nie tylko moja opiania), to do tego wspaniali ludzi na jakich tu "trafiłam". Nie chcę ich tu wymieniać, żeby czasem kogoś nie ominąć, ale są (jesteście moi drodzy) WSPANIALI i za to Wam dziękuję.
Poza tym tęsknię (ale tylko trochę) za Polską, i np. dziś bardzo fajnie i długo, bo aż godzinkę rozmawiałam sobie przez tel z moją Agatka :*
ale własnie tęsknię tylko trochę, bo... bo jest tu tak super, że nie mam kiedy tęsknić!
Koniec gadania, bo zauważyłam, że się monotematyczna zrobiłam i chyba zaczyna przynudzać z tym moim szczęsciem, co?
Lecę poodpisywać na chociaż troszeczkę maili, poczytac artykuły na jutro na zajęcia i pouczyć się trochę!!! bo czas ucueka a mi hiszpańskiego w głowie nie przybywa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz