W piątek wielkie pakowanie było u Agatki!! no i 30 godzinna podróż :D ale o dziwno - zleciało bardzo szybko i bezboleśnie, nawet fajowo!
A na miejscu - śnieggggggggggggggggg i dużo gór ;]
Dzień 1.
Rozeznanie i rekreacyjna jazda z Agatką... hehe... ja musiałam (chciałam się wyszaleć po długiej przerwie... a Agatka... jeździła na księżniczkę :D powolutku, z pełną gracją i z rączkami jakby kwiatki sypała ;)
Poza tym... jakoś mi zimno było.
A wieczorkiem się wytańczyłyśmy jak jakieś dzikie wariatki ;)
aniołek i diabełek - lub odwrotnie ;)
Dzień 2.
Zajęcia z freeride:
warunków nie było... bo puszku nie było, ale trochę poza trasami sobie pojeździliśmy... a ja wpadłam na kupę kamieni... i rozdarłam sobie kurtkę w 5 miejscach i moje nowe spodnie również, ale co tam!! fajowo było!!
zmachana po podchodzeniu...
Zajęcia z freestyle:
Na początku myślałam, ze to jakaś nuda i co może być fajnego w skakaniu i łapaniu się za narty w powietrzu... Nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo się pomyliłam, co więcej, nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo coś mi się spodobało!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! To jest genialne, a do tego całkiem nieźle mi szło!!
a do tego takie piękne widoki... zatopiona w chmurach wioska u stóp...
dzień 3.
to samo plus jazda do 17 i zgonnnnnnnnnnn
no i tradycji stało się za dość.. jako, że imprezy u nas w pokoju, to ja już po raz kolejny (rok temu to samo) byłam panią od tostów :D wszystkim smakowało!
później poszliśmy na lodowisko, na którym również była świetna zabawa... ale my się spóźniliśmy i za dużo to się nie pobawiliśmy :(
z Agatką
ale później chociaż tańce były!
4 współlokatorki ;)
dzień 4:
kac i orientering oraz chwalenie mnie za freestyle - 180, grab, i jazda tyłem!
odpoczynek!
orange team - orientering
dzień 5:
wiatr, wiec nie było zajęć z freestyle, ale i tak jeździłam z Tomkiem trochę, później trochę uczyłam Ludkę na nartach,
sama zaś na deskę jej wskoczyłam - i nawet ogarniałam sprawę!
a wieczorem były zawody - które wygrałam :D
z profesorem Mateuszem ;)
ZAWODY!!!!!!!!!!!!!!!!!
dzień 6:
beznadziejny dzień - zimno, wiało straszliwie, i do tego śnieżyło... tak więc po 2 godzinach męczenia się pojechałam do domu zjeść coś, a później na zjazd z wąsami... i na deskę... a później poszłam do chłopaków podziękować im za naukę freestyle i przy okazji obiad im zrobiłam :D
a wieczorkiem impreza :D
z kolegą Czerwonym, co to ma świetne kolory kombinezonu ;)
dzień 7:
wyjazd :( i powrót do domu...
Polecam filmik Mateusza!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz