Cóż nic mnie nie usprawiedliwia... długo nie pisałam, ale często chciałam :P
Działo się wszystko i nic...
Pada deszcz... który to jeszcze bardziej i przypomina jak bardzo kocham Santiago.
Była impreza 'powitalna' w mieszkaniu Hanki, Marii i Stefano.
Było genialnieeeeeeeeeeeeeeee!!!!!
Głowa Olgi, głowa Pauli, Maria, Hania, Ja, Julia, Gosia.
Z Maria :*
Były egzaminy - te najłatwiejsze 2... 3 najgorsze przede mną...
Dostałam propozycję pracy - ale oddałam ją Gosi, po 1, bo egzm, po 2 bo ona się do tego bardziej nadawała!
Robię sobie mega wakacje w marcu - i co chwilę jakieś bilety kupuję, ale o tym w marcu!
Kasy ni mam - ale jakoś się tym nie przejmuję - tzn mam 6.4 euro na jednym koncie, 43 euro na drugim i 20 zł na trzecim ;)
aaa codziennie (prawie) biegam z Paulą rano w parku - genialna sprawa polecam!
no i urodził się w mojej głowie chytry plan - szczegóły oczywiście później - jak już będzie wiadomo, że się uda - ps. nie lecę do Brazylii - przynajmniej jeszcze nie w tym roku ;)
Santiago nic się nie zmieniło - jakie cudowne było takie jest i teraz, nadal ciepło, nadal pada, nadal ma swojego ducha, no i katedra tam gdzie stała tam stoi!
a i wczoraj był international day - zrobiliśmy pierogi, barszcz, prezentację o Polsce - było wesoło!
No i jeszcze... wczoraj dostałam od 5 osób życzenia... na dzień babci - starość nie radość :P
Zbieram się, bo czas przygotować coś na tradycyjna piątkowa kolację u Maćka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz