czwartek, 14 stycznia 2010

misz masz - come back!

Milion trzysta tysięcy rzeczy do zrobienia... Porazińska co robi?? Pisze bloga!! takkk!!

Tak, już nie mogłam się powstrzymać - będzie chaotycznie, bo dużo chce powiedzieć... ale trudno!

Po 1. droga powrotna - 34 godzinki... ale zleciało gładko, ponieważ podróżowałam z Ania - i po tej podróży - można powiedzieć - wiele o sobie wiemy!!
Duży plus i moja radość z tego, Ania dzięki mnie stara się zmienić nastawienie do życia na pozytywne!! superrrrr!!
nauczyłyśmy się też do perfekcji przemycać kilogramy nadbagażu jak również znamy lotnisko w Madrycie na pamięć ;P poza tym z lotniska jechałyśmy stopem!
A w domu już nam całkowicie odwalało ze zmęczenia - śmiałyśmy się z siebie nawzajem!!
Aniu - dzięki za fajową podróż!

Przywitał nas - uwaga - śnieg! taaa w Polsce no raczej nie nowość - tu jednak ogromna - ostatni śnieg widziano tu 20 lat temu!


Do tego zimno - ok 0 stopni, a Porazińska w letniej kurteczce...
Popadało jeszcze 2 dni i nagle się zrobiło 10 stopni i dla odmiany pada deszcz!

Ale ja za to na powrót - się uspokoiłam i chodząc sobie uliczkami starego miasta nadrabiam kilometry spacerów i uśmiecham się pod parasolką (która to mi się dziś rozwaliła) pochłaniając piękno i duszę Santiago.
To niesamowite, mimo, że nie mam na nic czasu to jakoś śpieszę się tu bardziej powoli, mniej się denerwuję i... więcej leniuchuję niż przed powrotem do domu - takkk tylko to się zmieniło :P

Lenia nie mogła się wyzbyć do dziś. Sobota - spałyśmy do 14 wyszłyśmy z domu o 18... - tak tak wróciłam wcześniej, żeby się uczyć ;) Niedziela... przebimbana - nawet nie wiem na czym... Poniedziałek - oficjalna walka z leniem rozpoczęta - moja wielka porażka... aczkolwiek ułożyłam plan na przyszły semestr - prawie... będę musiała zrezygnować z literatury dziecięcej i z włskiego :((((
Wtorek - walki ciąg dalszy - ale szybko się poddałam po padł mi net... więc i uczyć się nie można. A wcześniej przyszła do mnie Niemka koleżanka w odwiedziny, która to jest tu na wolontariacie - no i podsunęła mi chytry plan ;]
Środa - walczę i wygrywam jak na razie!!

Na zajęciach: na angolu nudy - ja się cofam w rozwoju, ale hiszpanie się nie rozwijają - więc nic w przyrodzie nie ginie. Na włoskim... nie nie czaje... Za to na matmie która jest wykładana w gallego (a nie po hiszpańsku) tłumaczenia notatek z tego języka na castellano coraz lepiej mi idą - robię to już bez zawahania. Gallego, którego się tu nie uczę chyba najlepiej mi idzie :P

Poza tym byłam dziś w przedszkolu - dzieciaki się na mnie rzuciły i przez cały dzień powtarzały moje imię - czułam się jak gwiazda filmowa normalnie! i jakoś znowu mi się zachciało pracować z małymi potworkami ;P

Po powrocie do domu - niespodziewanka - paczka z Polski - przyszła w tydzień - 127zł za 16kg - poczta polska bez priorytetów i ubezpieczeń zbędnych! Polecam i na paczki czekam ;)

No i jest 2 w nocy, ja jestem szczęśliwa, w ciemniej d... z praca, ale cała noc przede mną, a chęć do pracy jest!!

Pozdrawiam z ciepłej krainy deszczowców!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz