środa, 5 maja 2010

przeprowadzkowe urodziny ;]

Nie wiem jak Wam, ale mi dni pędzą jak opętane... nie wiem jak to możliwe, ale jakoś szybciej czas ostatnio mija... Niedawno co planowałam przyjazd na Erasmusa... a tu już prawie 2 lata minęły... Niedawno co tu przyjechałam, a już 10 miesięcy minęło...

Egzaminy się zbliżają, a ja w ciemnej pupie... mam nadzieję, że jeden niezliczony egzm w życiu wystarczy i że tą sesję czystą mieć będę!

Ok, wracając do konkretów:
Wtorek, środa i czwartek umierałam - tzn chora byłą, ale ambitnie na zajęcia chodziła i w ogóle ;)
Na zakupy też - mam śliczne 2 nowe spódniczki letnie kwieciste... a tu co 5 maja i śnieg w Hiszpanii pada :(
a w czwartek wieczorkiem poszłam nawet z Paulą pomóc w organizacji niespodziewanki dla Marty - zaciągnęłyśmy ją do Parku o północy gdzie czekała reszta z ciachem!

Z Martą

A w piątek...
miałam wstać na zajęcia... nie dałam rady...
miałam się szybko spakować - nie wyszło...
Przyszła Paula o 13 i pomogła mi się ogarnąć... ściąganie plakatów, opróżnianie szaf, krótko mówiąc - PRZEPROWADZKA!

Pakowałam się opornie, aż przyszła Natalia z kolejną walizką... i czas było się przenieść...
zrobiłyśmy 2 tury i dziewczyny poszły...
Ja wróciłam jeszcze posprzątać i zrobić zakupy, oraz zabrać pozostałości...
No i wróciłam do mojego nowego mieszkanka, gardło strasznie mnie bolało, ale zamiast wskoczyć do łóżka czy się rozpakować...
Zaczęłam odgruzowywać mieszkanie, bo jak w starym było sterylnie czysto, tak tu gdzie mieszka 3 facetów... ehh...
najpierw mój pokoik - wszystkie manele w jeden kąt, zamiatanie i mycie podłogi, salon... zamiatanie plaży, trzepanie dywanu-piasokownicy, taras, przedpokój, kuchnia...
zdążyłam idealnie na czas. Przyszła Natalia z Paulą, to się wyprysznicowałam i przebrałam a one na kuchnię napad zrobiły i zaczęły gotować ;)




Kuchareczki ;)

Zaczęli się schodzić ludki.. powoli powoli jak to na Hiszpanię przystało...
impreza miała się o 1.30 skończyć - i właśnie wtedy się rozkręciła ;) mniej więcej o tej porze doliczyłam się ok 60 osób ;]




Tańce też były ;)
a po tańcach, zrobiliśmy sobie 'polski obóz' w kuchni, plotkujemy, plotkujemy i nagle pojawia się Michele z nową zabawą:
Magda está aquí, con la copa la copa en la mano
diciendo vas a morir CABRÓN
gracias por haber llegado
Bebe un sorbito, que no!
bebe un sorbito más largo, que no!
Y después de haber bebidoooooooooooooooo
Pasa la copa a otro amigo.
Było śmiesznie :D
Aż do ok 2-3 nie wiem dokładnie... ale zadzwonił dzwonek do drzwi - lecę jak zwykle otworzyć... a tam panowie policjanci :D
pytanie:
mieszkasz tu?
a ja:
yyyyyyyyyy w sumie... tak :)
to dowód osobisty poproszę, a ja uciekłam po mojego współlokatora!
Gości grzecznie wygoniłam z domu, i poszliśmy na prawdziwe tańce (nie chciała, ale mnie zmuszono ;))
ale że padało i strasznie mi od razu buty przemokły... to po pół godziny wróciłam do domciu.
Pierwsza noc w nowym miejscu super - wyspałam się i tak mi dobrze było, że całą sobotę w łóżku przeleżałam - wreszcie terapia chorobowa! co podziałało - gardło przestało boleć!!!!!!
ale chrypkę, kaszel i katar mam do teraz ;)

1 majowa manifestacja (widok z okna mego nowego)

Dni leniwie mijają, ambitnie z Paulą planujemy co trzeba robić... ale z planów hmmm... jak to z planów mało co wychodzi - ale już się nie możemy doczekać nocnych sesji w bibliotece ;)

Lecę się pouczyć, albo może napisać wreszcie wpis z Wielkanocy ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz