piątek, 16 lipca 2010

mama w Galicji ;)

Czwartek rano, nie poszłam do Colegio, bo miałam wymówkę, aby uczyć się do egzm z włoskiego... ale tak naprawdę, to... to z rana przyleciała do mnie moja mama! sama! Stresa miała niesamowitego, bo przecież nie zna języków obcych, a angielskiego dopiero zaczyna się uczyć... noc na lotnisku we Frankfurcie... ale wszystko zniosła dzielnie i doleciała szczęśliwa!!!! Jestem z niej naprawdę dumna, bo poradziła sobie wyśmienicie!


Po drodze do domu poszłyśmy na kawę - bo ja takowej w domu nie posiadam :P
Do domu zostawić bagaż, i... i na zwiedzanie!


Poszłyśmy pod Katedrę, a później na taką nieturystyczną trasę, a mianowicie nad rzekę, bo tam jest tak pięknie...



Dzięki mamie po raz pierwszy zobaczyłam kiwi na drzewie... jakoś wcześniej nie zwróciłam na to uwagi ;)


Nad rzeczką bawiłyśmy się świetnie i mimo upału można było sie ochłodzić, ja się trochę pobawiłam moim Nikonikiem... (coś mu się psuje i nie włącza się czasem obiektyw :()




Wracając zahaczyłyśmy o Alamedę i jak zwykle piękny widok z niej na Katedrę!



A po drodze do domu - obiadek: pimientos de Padrón, tortilla espańola i pulpos (ośmiorniczki) czyli 3 najbardziej Galicyjskie dania! było pysznie i bardzo dużo... więc zmęczone i pełne wróciłyśmy do domu... mama prawe już na schodach zasnęła ;) i jak się obudziła po 3 godzinach mówi: nawet nie wiem kiedy całą noc przespałam. A ja... mama - bo nie przespałaś ;)
Ale już od tego momentu, wszystko co było 3 godziny wcześniej, dla mojej mamy było 'wczoraj', co było całkiem zabawne!


Wieczorkiem poszłam jeszcze pożegnać się z Julią, i na spacer, aby zobaczyć Katedrę nocą!






A w nocy... miałam zamiar się uczyć do egzaminu który miałam w piątek rano z włoskiego... ale jakoś nie wyszło i wstałam dopiero po 5... ale dobre ściągi napisałam ;)


W piątek z rana ja poszłam na egzamin, a mama sama na zwiedzanie. Pisałam egzamin pełen czas czyli 2,5 godziny, i o 12 spotkałam się znowu pod katedrą. Razem poszłyśmy na mój ustny egzamin. Wracając mama nie mogła się nadziwić pięknem natury i czystością Santiago!


To prawda - tu jest pięknie, ale chyba już to kiedyś wspominałam :P
Nadszedł czas na turystyczne zwiedzanie :D
Poszłyśmy na.. na dach Katedry (Cubiertas de la Catedral), widok na całe miasto - powalający! Starałam się jak mogłam na bieżąco tłumaczyć mamie wszystko co Pani przewodniczka mówiła, ale nie ogarniałam w zupełności...

a tu... mój nowy domek ;) tak tak mieszkam teraz koło Katedry - bardzo blisko!



a to na dachu Katedry ;)




1 komentarz:

  1. Fajny blog, niedługo tez się wybieram na Erasmusa i cieszę się, że trafiłam tutaj :-)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń