poniedziałek, 20 września 2010

Fiesta, fiesta i jeszcze trochę poświętować trzeba!

Ja już 100 lat po Erasmusie, bloga należałoby zakończyć, ale jakoś motywacji nie mam, nie miałam i chyba mieć nie będę - więc piszę... bo mam co innego ważnego do roboty, więc żeby od ważnych spraw uciec za bloga się zabieram :D


Podczas moich ostatnich dni w Santiago robiłam praktyki nadal w Colegio - tak, żeby mieć co do CV wpisywać, a poza tym uwielbiam te moje małe kochane potworeczki ;)
Wieczorami zaś chodziłam z Gośką na różne koncerty z okazji Roku Świętego w Santiago.
np. 17 lipca poszłyśmy na próbę generalną animowanego filmu "O Apóstolo" kręconego metodą stop klatka ludków z plasteliny... film... taki se, ale... muzyka była na żywo grana przez Filharmonię Santiagowską w składzie z naszym kolegą polakiem Michałem :D to było superrrrr! polecam filmy z muzyką na żywo!




19 lipca zeszłam tylko pod dom (tak tak mieszkałam w tej kamiennicy w tle ;) ) a tam pokaz tańca współczesnego - superrr - uwielbiam sztukę na ulicy!




codziennie były jakieś różne koncerty na różnych placach miasta - od koloru do wyboru!
tu np. świetny koncert z efektami świetlnymi.




co chwilę się coś działo, tzn. cały czas się coś działo! dzień w dzień pod moim domem ktoś grał, śpiewał tańczył itp... było miło!


Czas płyną spokojnie, ale i tak jak na mój gust za szybko, aż wreszcie zdałam sobie sprawę, że to naprawdę koniec - przyjechała Agatka... czyli został tydzień ;(
Wiązało się to również z ostatnim dniem praktyk... więc już totalnym loozem!


wieczorkiem zaczęłyśmy od koncertu z cyklu 'Via Estrella'.
Koncert jak na mój gust genialny "Disco Barroco" - połączenie muzyki klasycznej barokowej z drum & bass lub hip hopem. Bardzo lubię 'dziwne' połączenia w muzyce!





Zaś w sobotę... nastał wielki i długooooooooo oczekiwany dzień! 24 lipca 2010, czyli wigilia św. Jakuba.
Tej nocy Santiago rozbłysło, Katedra zapłonęła, a mi łzy w oczach się pojawiły... wraz z tymi cudnymi światełkami, prezentacjami i fajerwerkami przeleciał mi przez głowę cały wspaniały rok... rok cudów i wielkich radości, rok bez stresu, rok wspaniałych przyjaźni, najwspanialszy mój rok! :*



Poszłyśmy pod Katedrę zająć sobie dobrą miejscówkę już o 19 - jak widać tłumek już tam był. Rozłożyłyśmy kocyk, wyciągnęłyśmy wałówkę i karty i spokojnie czekałyśmy...



oraz zdjęcia robiłyśmy ;)





Po kilku godzinach dziewczynom zachciało się... iść za potrzebą, ale... wróciły po jakichś 20 min nie załatwiając je (potrzeby) :P
Co się okazało - zamknięto plac - aby za dużo ludzi się na niego nie zwaliło - i jakby wyszły to by już nie weszły - więc od ok 20.30 byliśmy odcięci od świata i całe szczęście, bo przynajmniej było czym oddychać - u nas na środku - bo na brzegach to ciasno i tłoczno było ;) się znalazło miejscówkę :D

a teraz 1/10000000 tego co tam zobaczyłyśmy i jak pięknie było:

muszla - symbol pielgrzyma

las aparatów


paląca się Katedra


wizualizacje na Katedrze - genialne!

G E N I A L N E!







Dnia następnego - czyli 25.07 - św. Jakuba - kolejka pod Katedrą ustawiła się... hmm.. kilka osób po prostu spało pod Katedrą - ale kolejka dokładnie o 6.00 się ustawiła - otwierali o 8.00... zaś w południe...



o 12.00 rozpoczął się pochód wielkoludów...



Na obiadek zaś poszłyśmy do "pulperias" czyli do namiotu, w którym serwowali tylko pulpo - ośmiorniczki - i winko... ale było pysznieeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!




Agata też starała się jak mogła wykorzystać możliwości mojego Nikonika ;)


ehhh... brakuje mi Santiago szalenie... ojjj brakuje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz